Fleksitarianizm – „nowy” trend w odchudzaniu

Rok 2017 rozpoczął się już na dobre, a wraz z nim pojawiły sposoby na zrzucanie nadmiernych kilogramów na które warto zwrócić szczególną uwagę. Jednym z nich jest fleksitarianizm.

Skąd się wziął?

Zacznę od tego, że nie jest w żadnym wypadku nowy sposób. Wspomniane pojęcie pojawiło się już w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Natomiast jeśli chodzi o „obecne czasy”, to fleksitarianizm zagościł ponownie w 2012 roku. I myślę, że właśnie od tego czasu można mówić o rozwijającym się trendzie na taki sposób odżywiania. Robiono nawet badania (w USA i Wielkiej Brytanii), które wskazują, że jest on coraz bardziej popularny.

Fleksitarianizm – z czym to się je

Jego nazwa wywodzi się od angielskiego słowa „flexible” (giętki). W największym skrócie ten sposób żywienia polega na jak najmniejszej liczbie mięsa w ciągu tygodnia na rzecz warzyw. Nie jest to jednak dieta wegetariańska, czy wegańska. Chociaż warto nadmienić jedną rzecz. Określenie „fleksitarianizm” wykorzystuje się też do opisywania osób, którym zdarza się spożywać mięso okazjonalnie. Mimo tego, że w domowym zaciszu ich jadłospis jest oparty o warzywa i owoce.

Dlaczego warto ograniczyć mięso?

Mówi się o tym od lat, więc skupię się tylko na paru kwestiach. Przede wszystkim jego nadmierne spożywanie to spore ryzyko nadwagi i miażdżycy. Tłuszcze zwierzęce są w dużych ilościach niezdrowe. I to też oczywistość. O tym, że zwykle mięso pochodzi od zwierząt karmionych paszą napchaną wręcz antybiotykami, które wpływają niekorzystnie na nasz organizm, też trzeba wspomnieć.

Myślę, że najważniejsze słowo w przypadku fleksitarianizmu to „świadomość”. Tego co jesz. Źródła pożywienia, zalet i wad. Dotyczy to nie tylko mięsa, które pojawi się na Twoim stole. Będzie to więcej kosztowało i tego warto mieć świadomość (a jeszcze z racji tego, że od paru lat trwa moda na zdrowe jedzenie, ceny niestety są zawyżane).

Ile razy w ciągu tygodnia jeść mięso? To zależy od Ciebie. Jeśli do tej pory często gościło ono na stole, warto zacząć od 2 dni bez mięsa. Potem dłużej.

W pozostałe niech królują rośliny. Oczywiście kwestię konkretnych przepisów pozostawiam Waszej wyobraźni. Na pewno warto zwrócić uwagę na rośliny strączkowe (będą one źródłem białka bez którego nasz organizm nie może się obyć). Mam tutaj na myśli „swojską” fasolę, ale też soję i ciecierzycę. Pewnym rozwiązaniem są również popularne w pewnych kręgach glony, że za przykład posłuży tutaj spirulina.

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on Twitter

pawel

Tematyką zdrowego odżywiania i odchudzania zajmuję się od lat. Sam kiedyś byłem małym (ponoć pociesznym) grubaskiem ale przyszedł czas na zmiany:). Mi się udało, Tobie też może:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *